THESPIAN

Wymarzony dom pod miastem. Szeroki podjazd, garaż na dwie bramy, cisza, ptaki, wątłe drzewka. Archetyp szczęśliwego zamieszkiwania implantowany w głowach nowej klasy budującej. W poniedziałki: zapchane drogi, karkołomne manewry pod szkołami i nieładne gesty. Robiąc nasz budynek zastanawialiśmy się, czy współczesny człowiek akceptuje jeszcze synergię miasta, czy chce mieszkać w jego prawdziwym, gęstym biotopie? Czy jest w stanie przyswoić jego fizjologię: ciepło sodowego światła, rytmiczny puls komunikacji, oddech – ten zdrowy po spłukaniu stuletniej kostki deszczem i ten nieświeży w popołudniowym szczycie? Klaksony, rozbita nad ranem butelka i sobotni kibole. W zamian: letni festiwal filmowy, śniadania w „Mleczarni” i pies w parku.

Projekt jest typowo wrocławskim zestawem problemów. Urbanistyczne „sprzątanie”, charakterystyczne dla miasta, które już kiedyś się wydarzyło. W naszych działaniach skupiliśmy się na zszyciu styku dwóch różnych pod względem skali i genotypu obszarów zabudowy. Uzupełniając geometrię placu, zabiegaliśmy o nowe otwarcie wzdłuż zmieniającej skalę, najważniejszej osi w mieście. Architektonicznie próbowaliśmy skomponować współczesną kamienicę. Akcentowaliśmy parter o podwójnej wysokości z wyraźnie zaznaczoną strefą wejścia i tarasowo kształtowaliśmy zwieńczenie budynku, nawiązując do obwiedni gzymsów i kalenic wokół placu. Podwójna fasada, niwelująca uciążliwości, umożliwia doskonały kontakt z pobliską zielenią i pulsującym miastem, które można niemalże dotknąć. Jeśli więc są gdzieś jeszcze współcześni mieszczanie, to ten dom zrobiliśmy dla nich.

V LO

W zasadzie wszystkie najistotniejsze decyzje w tym projekcie mają swoją genezę w lokalizacji. Działka, położona na skraju parku, a jednocześnie przy bardzo ruchliwej drodze wylotowej z Wrocławia, gdzie nie ma już gęstej sieci kwartałów, zbudowała nam matrycę uwarunkowań. A ta z kolei ustawiła cały ciąg procesów decyzyjnych.

Pierwszy cel: oszczędzić jak najwięcej drzew, uzyskaliśmy wpisując budynek w ślad po istniejących na działce obiektach (stary basen z zapleczem). Próbując wpasować kubaturę między rozrzucone w parkowym nieładzie drzewa, radykalnie zmniejszyliśmy liczbę niezbędnych wycinek i uzyskaliśmy prosty typologicznie obiekt. Jego schemat funkcjonalny opiera się na holu komunikacyjnym, który stanowi jednocześnie bufor oddzielający pomieszczenia dydaktyczne od ulicy. Pozostałe funkcje (hala sportowa, biblioteka, sala konferencyjna) zostały zespolone z główną bryłą węzłem rozrządczym, który dystrybuuje i kontroluje ruch po szkole uczniów i zewnętrznych użytkowników. Przy tej szaradzie funkcjonalnej, byliśmy ekstremalnie konsekwentni proponując lokalizację boiska na dachu hali, tak by uniknąć kolejnych wycinek. Od strony ulicy dociążyliśmy hol nanizanymi nań pomieszczeniami laboratoriów, które z uwagi na swoją specyfikę mogły korzystać ze światła górnego. To z kolei pozwoliło nam zdynamizować kompozycję fasady.

Wszystkie decyzje były proste, ale z uwagi na uwarunkowania, radykalne. Takie projekty zwykle nie wytrzymują próby czasu, a my musieliśmy do naszego powrócić po 10 latach od konkursu. Cieszy nas, że poza kilkoma technicznymi korektami, projekt został zrealizowany bez zmian.

NA SKARPIE

To prosta, finansowana ze środków publicznych hala sportowa, bez ekstrawagancji konstrukcyjnych, formalnych czy materiałowych. Mimo to stanowi wyrazisty znak w przestrzeni, a otoczenie ma swój niebagatelny udział w budowaniu charakteru wnętrz. Dyskretne otwarcia w fasadach wiążą te dwa światy w precyzyjnie wybranych miejscach. Łamią banał formy typowej, introwertycznej i konsekwentnie grają na nastrój wydrążonego monolitu. Powstaje dzięki temu rodzaj interakcji między wnętrzem a zewnętrzem hali – możliwość obserwacji tego, co się dzieje we wnętrzu. Jednocześnie pokrycie krawędzi otwarć kolorem złotym formalnie odcina jasne wnętrze hali od elewacji pokrytej blachą w kolorze antracytu. Mocno zaznaczona wybraniem masy strefa wejścia, ma w przeciwwadze bardzo dyskretną identyfikację wizualną. Dużo tu robi światło: jednocześnie pochłaniane przez antracytowy monolit, odbijane przez jego złote strzępia i enigmatycznie blikające na przeskalowanych ćwiekach, z których wypunktowano nazwę obiektu. W kontrze do tłumu tysiąca różnokolorowych kibiców, zaprojektowano jasne i czyste wnętrza z bardzo przejrzystą dyspozycją przestrzenną. Ważna też była intuicyjny sposób przepływu potoków ludzkich, który w czasie, gdy emocje buzują, może przesądzić o bezpieczeństwie użytkowania. Dziś już wiemy, że budynek został zaakceptowany przez lokalną społeczność, spajając ich tożsamość na równi i w duecie z barwami klubowymi.

RENOMA

Na początku był paraliżujący strach. Choć zadanie z pozoru banalne – znalezienie opakowania. A dokładnie formy dla współczesnej maszyny handlowej, składającej się z wielu niefotogenicznych komponentów i technologicznych konieczności. Maszyny, perfekcyjnie zaprogramowanej przez londyńczyków z Benoy na potrzeby współczesnego handlu, ale wprowadzającej swoją masą sporą dysharmonię w skali tej części miasta. A w architekturze: monumentalny, mocno zniszczony, ale nadal bezkompromisowo piękny gmach Dernburga, przed którym należałoby przyklęknąć. Spraw nie ułatwiały zawiłe zapisy planu. Wielomiesięczne miotanie się w poszukiwaniu formuły rozwiązującej skomplikowaną szaradę zawiodło nas intuicyjnie do pierwszych szkiców i odrzuconych pomysłów. Główną składową pomysłu stała się stylistyczna i formalna kontynuacja istniejącej architektury przy użyciu współczesnego języka znaków, które zostały wykorzystane do zbalansowania skali obiektu – jednak zbalansowania dynamicznego, tak charakterystycznego dla tamtej epoki. Spójność obu części uzyskano dzięki proporcjom, horyzontalnym podziałom i teksturze fasad. Dynamika jednoznacznie horyzontalnej elewacji nowej części została spotęgowana przez wachlarzowe odchylenie poziomych gzymsów, które tworzą mocno zaznaczony pierwszy plan. Jego tło stanowią szklane witryny i ściana wykończona płytami włóknocementowymi w kolorze korespondującym z ceramiczną okładziną gmachu. Nowa bryła łączy się z zabytkiem poprzez atrium wejściowe, które pełni funkcję łącznika na zrewitalizowanym placu Czystym, dzięki czemu otoczenie Renomy zostało ponownie włączone w publiczne życie miasta.

WYDZIAŁ PRAWA

Nowy budynek Wydziału Prawa został zlokalizowany w ścisłym, zabytkowym centrum miasta, u zbiegu ulicy Kuźniczej z placem Uniwersyteckim. Kontekst dla niego stanowią obiekty wybudowane w różnych okresach historycznych, różniące się między sobą skalą i charakterem. Nowa bryła stanowi próbę wpisania w ten kontekst, respektując gabaryty otaczającej zabudowy z uwzględnieniem dominującego znaczenia kompleksu Gmachu Głównego Uniwersytetu Wrocławskiego. W projekcie zrezygnowano z banalnego naśladowania form historycznych w przekonaniu, że architektura nawet traktowana jako miejska scenografia, powinna być budowana przy użyciu form charakterystycznych dla czasu, w którym powstaje. Budynek nie powinien maskować swojej funkcji, a przy dość złożonym programie użytkowym, właściwym sposobem wydaje się pokazanie jego wewnętrznej struktury. Przy kształtowaniu bryły, wnętrz i detalu obiektu odwołano się do bogatej tradycji wrocławskiego modernizmu. Powagę i prestiż wynikające z funkcji obiektu podkreślono zastosowaniem na zewnątrz okładzin z trawertynu i stonowanej kompozycyjnie stolarki. Budynek dzieli się funkcjonalnie i przestrzennie na dwa skrzydła. Wnętrza zaprojektowano, wykorzystując proste, pełne umiaru formy i materiały: kamień, szkło i szlachetnie fornirowane okładziny. Uzyskany rezultat stanowi kompromis między reprezentacyjnością obiektu użyteczności publicznej, a prostotą i funkcjonalnością budynku dydaktycznego, dzięki czemu budowla – służąca na co dzień rzeszom studentów – może również pełnić funkcję centrum konferencyjnego.

PAŁAC BALLESTREMÓW

HALA SPORTOWA

GIMNAZJUM W SIECHNICACH